Na pierwszy rzut oka, gdy pozwany zgadza się płacić określonej wysokości alimenty czy to w tzw. planie wychowawczym, czy w innym dokumencie lub poprzez uznanie powództwa na sprawie sądowej, żadne dowody nie są potrzebne. Zgodnie z art. 213 § 2 Kodeksu postępowania cywilnego sąd jest związany uznaniem powództwa, chyba że uznanie jest sprzeczne z prawem lub zasadami współżycia społecznego albo zmierza do obejścia prawa. Niestety zdarza się praktyka sądów (znana mnie m.in. z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga), iż mimo uznania powództwa prowadzone jest dość szczegółowe postępowanie dowodowe. Rodzi to niemałe problemy, gdy powód/powódka nie są za bardzo przygotowani do wyjaśnienia sądowi dlaczego taka a nie inna kwota powinna być płacona na dziecko.
Od dawna zauważam, że dla sądu z reguły kluczowe pozostają w tym zakresie zeznania stron. Dokumenty, faktury itp. – nie każdy sąd, będąc szczerym, chce się w to zagłębiać. Podpisane zestawienie kosztów utrzymania dziecka oraz zeznania strony dochodzącej roszczeń wydają się mieć kluczowe i rozstrzygające znaczenie w wielu sprawach.
Jeśli więc zabraknie tych spójnych zeznań po stronie powodowej, rodzi się ryzyko, że sąd nie będzie respektować takiego uznania powództwa i zasądzi mniej niż wynika to z uznania roszczenia. Możemy zatem być niemile zaskoczeni i dostać w wyroku mniej, niż wnosiliśmy, mimo, że druga strona zgadza się płacić więcej.
Czy taka praktyka jest prawidłowa? Czy warto wnosić apelację? Otóż wygrałam w tym roku dla klienta właśnie taką sprawę, w której Sąd Apelacyjny w Warszawie stwierdził, iż „Konsekwencją skutecznego uznania powództwa przez pozwanego jest zaniechanie przez sąd dalszego prowadzenia postępowania dowodowego i wydanie wyroku uwzględniającego powództwo w całości lub w części”. Zatem sąd I instancji nie powinien co do zasady badać, czy alimenty są prawidłowo skalkulowane. Jakie są od tego wyjątki? Sąd na względzie musi mieć dobro dziecka i zbadać czy z jakiś przyczyn alimenty jednak nie są za niskie (gdy z doświadczenia życiowego wiadomo, że takie pieniądze nie mogą wystarczyć na utrzymanie dziecka, zwłaszcza przy wysokich zarobkach rodzica pozwanego). Drugi wyjątek dotyczy zbadania, czy uznanie powództwa nie zmierza do uszczuplenia majątku w celu pokrzywdzenia wierzycieli. Jeśli żadna z tych przesłanek nie zachodzi, nie powinien badać jakie są de facto wydatki na dziecko i w jakiej wysokości.
Od dawna zauważam, że dla sądu z reguły kluczowe pozostają w tym zakresie zeznania stron. Dokumenty, faktury itp. – nie każdy sąd, będąc szczerym, chce się w to zagłębiać. Podpisane zestawienie kosztów utrzymania dziecka oraz zeznania strony dochodzącej roszczeń wydają się mieć kluczowe i rozstrzygające znaczenie w wielu sprawach.
Jeśli więc zabraknie tych spójnych zeznań po stronie powodowej, rodzi się ryzyko, że sąd nie będzie respektować takiego uznania powództwa i zasądzi mniej niż wynika to z uznania roszczenia. Możemy zatem być niemile zaskoczeni i dostać w wyroku mniej, niż wnosiliśmy, mimo, że druga strona zgadza się płacić więcej.
Czy taka praktyka jest prawidłowa? Czy warto wnosić apelację? Otóż wygrałam w tym roku dla klienta właśnie taką sprawę, w której Sąd Apelacyjny w Warszawie stwierdził, iż „Konsekwencją skutecznego uznania powództwa przez pozwanego jest zaniechanie przez sąd dalszego prowadzenia postępowania dowodowego i wydanie wyroku uwzględniającego powództwo w całości lub w części”. Zatem sąd I instancji nie powinien co do zasady badać, czy alimenty są prawidłowo skalkulowane. Jakie są od tego wyjątki? Sąd na względzie musi mieć dobro dziecka i zbadać czy z jakiś przyczyn alimenty jednak nie są za niskie (gdy z doświadczenia życiowego wiadomo, że takie pieniądze nie mogą wystarczyć na utrzymanie dziecka, zwłaszcza przy wysokich zarobkach rodzica pozwanego). Drugi wyjątek dotyczy zbadania, czy uznanie powództwa nie zmierza do uszczuplenia majątku w celu pokrzywdzenia wierzycieli. Jeśli żadna z tych przesłanek nie zachodzi, nie powinien badać jakie są de facto wydatki na dziecko i w jakiej wysokości.
Aleksandra Dalecka
adwokat